3 LIPCA 2016
— PODRÓŻE PO POLSCE —
Z dziennika podróży
3 lipca 2016, Hel
Dotarliśmy do Helu, ale na samym cyplu jeszcze nas nie było. Rozbiliśmy namiot na sympatycznym polu namiotowym – „Helkamp”. Naszym zdaniem jest to najlepsze pole namiotowe na Półwyspie Helskim i z pewnością najlepsze na jakim nam przyszło podczas tej wyprawy spać (tuż za nim Białogóra).
Po śniadaniu złożonym z drożdżówek i z mleka zjedzonym w marszu skierowaliśmy się do Jastarni. Bez problemu trafiliśmy do kościoła, przed którym akurat postój i śniadanko miała pielgrzymka z Helu na Jasną Górę.
Spotkaliśmy tam… Krzysztofa Skowrońskiego! Przywitaliśmy się, pogadaliśmy chwilę i p. Krzysztof przeprowadził z nami krótki „wywiad” na temat naszej wyprawy! 🙂
O 10:00 byliśmy na Mszy św. Pełen kościół!
Po mszy św. skierowaliśmy się prosto na plażę, gdzie przed samym wejściem posililiśmy się 2 morelami + batonik musli (na łebka).
Ruszyliśmy w drogę. Zatrzymaliśmy się w Juracie (która przeraziła nas bogactwem), zjedliśmy obiad (który poraził nas swą ceną) i ruszyliśmy dalej.
Droga na Hel dłużyła się niemiłosiernie. Mijający nas, nadchodzący z przeciwka udzielali sprzecznych informacji. Ostatecznie przeszliśmy dzisiaj chyba 20 km.
Czuliśmy się bardzo, bardzo zmęczeni… Jutro mamy o 15:30 „tramwaj wodny” do Gdańska. Na miejscu będziemy około 17:20. Pozostaje tylko ogarnąć się jakoś, znaleźć dworzec autobusowy, wsiąść w PolskiegoBusa o 23:45. W Poznaniu będziemy przed 5:00 5 lipca. W Śremie – zapewne około 6:30, a może 8:00.
Wygląda na to, że finansowo damy radę.
Ostatecznie przeszliśmy dzisiaj chyba 20 km.
Z pamięci
-Daleko jeszcze do Helu?
-Nie, niedaleko. Jakieś 5 km – odpowiedział miły staruszek wędrujący w przeciwnym do naszego kierunku. Kiedy przeszliśmy 10 km, okazało się, że zostały nam jeszcze 4 km. Każda kolejno pytana o odległość osoba, podawała coraz większe liczby. Wkurzało nas to! 🙂
Maciej Tomaszewski